wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział II

<18 stycznia 2012 rok>
[...] Harry zszedł na dół i usiadł na kanapie, a ja poszłam do kuchni. Usiadłam na krzesełku przy ścianie i złapałam się za głowę nie zdając sobie sprawy z tego co wtedy powiedziałam.
-Dobrze, że nikt nie słyszał...- powiedziałam cichutko, piskliwym głosem. Po chwili wstałam i wyszłam. Pobiegłam prosto do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i upadłam na łóżko.
-Ehh... no i co teraz?- zmartwiłam się. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę!- powiedziałam dość głośnym głosem.
-Chcesz herbatę?- w drzwiach ukazała się postać Nialla. Nie mogłam nic odpowiedzieć. Czułam się jakby coś stanęło mi w gardle... jakbym się dusiła, ale tak nie było. Mogłabym w tym jednym momencie powiedzieć 50 000 rzeczy, ale nic nie mogłam zrobić.
-Nie.- odpowiedziałam w końcu zachrypniętym głosem. Poczułam to... motylki w brzuchu... nie... to były króliki... stada królików, które skaczą po moich wnętrznościach, bawiąc się w berka.
Złapałam się za brzuch i usiadłam po turecku.
Po jakimś czasie znudziło mi się siedzenie na górze i rozmyślanie, więc poszłam na dół do salonu. Na kanapie siedział Harry i Niall. Nie wiedziałam co mam zrobić.
-"Usiąść na kanapie pomiędzy nimi, czy obok na fotelu?"- zastanawiałam się. W końcu stwierdziłam, że wolę usiąść na moim wygodnym fotelu.
Fotel stał na prawo od kanapy, a po jej prawej stronie siedział Niall. Zaczęłam czuć się bardzo dziwnie. Motylki... moi prześladowcy! One były straszne, teraz już wiem co to oznacza... moment, skoro teraz już wiem co to oznacza... to znaczy, że go kocham!?
-"Nie... to się nie dzieje na prawdę! Nie zakochałam się... przecież to chłopak jest! Samo patrzenie na niego mnie brzydzi, a co dopiero chodzenie z nim! Nie! Ale jest taki... uroczy. OPANUJ SIĘ SARA!"- moja głowa mało co nie eksplodowała od tych wszystkich myśli.
Rozsądna JA powiedziałaby sobie stanowcze nie i przestała o nim myśleć, ale prawdziwa JA najchętniej by się do niego przytuliła i to teraz. Rozsądek czasami zawodzi, ale... serce nigdy. Gh... gdybym cały czas słuchała rozsądku tak jak to robiłam wcześniej nie zakochałabym się i by tego wszystkiego nigdy, przenigdy nie było! Jestem głupia...
-Harry...- odezwałam się nagle.
-Tak?- zapytał.
-Możesz mi pomóc?- spytałam nieśmiało.
-Jasne, a w czym.- uśmiechnął się wesoło.
-Gh... powiem ci w moim pokoju.- powiedziałam po czym złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą na piętro do mojego pokoju.
-O co chodzi?- zapytał gdy byliśmy już a miejscu.
-Egh... proszę pomóż mi! Nie wiem co robić, to mnie tak męczy i nigdy tego nie doznałam, a ty... podejrzewam, że jakoś będziesz mógł mi pomóc! Proszę...- zaniosłam się płaczem. Harry podszedł do mnie i przycisnął do siebie. Przytulanie... to coś co kocham, zwłaszcza gdy robi to chłopak.
-Powiedz spokojnie, o co chodzi?- powiedział spokojnym, kojącym głosem głaszcząc mnie po głowie.
-Ja... ja... ja się zakochałam!- wybuchłam płaczem i jeszcze mocniej wtuliłam się w tors Harry'ego.
-No i w czym problem?- zdziwił się.
-No bo... nic nie rozumiesz. Nigdy w życiu się nie zakochałam i... ja się boję chłopców.- wymamrotałam. Harry wyglądał na bardzo zdziwionego.
-Skoro się boisz to jakim cudem się teraz do mnie przytulasz?- zapytał.
-No... bo boję się tylko obcych chłopaków, a wy... do was już jestem przyzwyczajona.- wytłumaczyłam.
-Więc to znaczy, że... zakochałaś się w jednym z nas!?
-Tak...
-A zdradzisz kto miał takie szczęście..?- dociekał Harry.
-A nie powiesz mu?
-Obiecuję, że nie! Przysięgam na wszystko!- powiedział kładąc rękę na swojej klatce piersiowej. Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na łóżku.
-To Niall...- powiedziałam cicho nadal się uśmiechając. Harry stał na środku pokoju. Nie ruszał się. Stał tak z szeroko otwartymi oczami i ustami.
Ja tylko siedziałam na łóżku i lekko się uśmiechałam, a on wydawał się być nieobecny.
-Skończyłeś już?- zapytałam po chwili.
-Bardzo śmieszne.
-Dla mnie ani trochę, wiesz?
-Ale... na prawdę? No i co teraz zrobisz?- spytał.
-Właśnie po to tu jesteś. Pomóż mi. Nie mam pojęcia co trzeba robić w takiej sytuacji. Nigdy nie doznałam miłości... nawet nie wiem jak to się dzieje, że ludzie się zakochują. Wytłumacz mi to.- powiedziałam stanowczym głosem i spojrzałam na niego ukradkiem.
-Hm... no wiesz. To nie takie proste... to po prostu jest taki nagły stan, w którym nie możesz żyć bez tej jednej, jedynej osoby.- powiedział.
-Aha... no i jak mu to powiedzieć?- zapytałam.
-Ale co?
-No, że go kocham!- zdenerwowałam się.
-Ah, no tak... Wiesz, to nie jest takie proste...
-Nie mogę po prostu podejść i mu tego powiedzieć?- zdziwiłam się,
-A masz odwagę?
-Nie..
-No to nie! Musisz zebrać w sobie siły i po prostu u to powiedzieć... tylko, że nie wiem jak on na to zareaguje...- spuścił głowę i usiadł koło mnie.
-I to jest najgorsze... prawda?- zapytałam.
-Tak.
-No i co teraz?
-Trzeba czasu... poczekaj na odpowiedni moment. Jakiś cichy i spokojny, np. kiedy będziecie sami w domu.- wzruszył ramionami.
-Ale to może być nawet za miesiąc!
-Nie martw się o to... jakoś damy radę.- uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.


1 komentarz:

  1. Zajebisty rozdział <3
    Czekam na nexta ^^
    Zapraszam do mnie :D
    i-want-to-die-for-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń