Gdy obudziłam się dzisiaj rano byłam bardzo zmęczona. Sama nie wiem dlaczego tak się stało. Przemyślałam co wczoraj mówili chłopcy.

Przyozdobiłam rękę jedną z bransoletek, które posiadałam i spięłam włosy w kok. Nałożyłam mascarę na rzęsy i błyszczyk na usta. Powoli i cichutko zeszłam na dół. Na kanapie siedział Louis.
-Co tu robisz tak wcześnie?- zapytał, a ja tylko w odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Po chwili znów się odwrócił z nietypowym wyrazem twarzy. Był naprawdę zaskoczony.
-Masz spodnie!- wykrzyknął. Popatrzałam po całym pokoju i w końcu mój wzrok znów spoczął na nim. Milczałam przez dłuższą chwilę, a potem nie zwracając na niego uwagi weszłam do kuchni.
Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam jajka. Chciałam zrobić jajecznicę, ale tylko dla siebie, bo po pierwsze nie jestem służącą i po drugie nie wiem czy on już jadł czy nie.
Tak więc zrobiłam pyszną jajecznicę i zjadłam ją bez pośpiechu. Wyszłam z kuchni i usiadłam pod schodami, a mają głowę przeszywał okropny ból. Sama nie wiem czemu... po prostu boli, a jak boli to trzeba coś z tym zrobić. Mimo ogromnej potrzeby tabletek na ból głowy nadal siedziałam i patrzałam na moje kolorowe spodnie oraz śliczne conversy.
W końcu wstałam i weszłam szybko po schodach i zaszyłam się w ciemnym pokoju... tak, to mój pokój, który zazwyczaj był kolorowy i przytulny, ale nie dzisiaj. Ten dzień był jakiś inny... sama nie wiem czemu. Chciałam się odciąć od wszystkiego i mieć spokój.
-Auu!...- jęknęłam z bólu. Przez uchylone drzwi zobaczyłam jasne włosy irlandczyka, a potem już cała jego postać. Zbliżył się do mnie i usiadł obok. Już po chwili na jego twarzy zagościł promienny uśmiech, a ja dalej siedziałam cicho ze skrzywionymi ustami.
-Co jest?- zapytał i wyciągnął do mnie ręce. Przysunęłam się i mocno przytuliłam. Był ciepły, a jego bluza była bardzo miękka i przytulna.
-To takie przyjemne.- powiedziałam i wtuliłam się jeszcze bardziej. Nie widziałam wyrazu jego twarzy, ale domyślam się jaki on jest.
-Ale co?- zapytał.
-Przytulanie. Nigdy mnie... chłopak nie przytulał.- odpowiedziałam uśmiechając się lekko. W tym momencie przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Na serio?- zdziwił się.
-Tak... a czy to dziwne?
-No... w sumie, to nie wiem.- wzruszył ramionami. Nie chciałam się od niego oderwać. Próbował oderwać się ode mnie, ale nie mógł... zbyt mocno go tuliłam.
-Czy... mogę już odejść?- zapytał ze śmiechem.
-Nie.- powiedziałam krótko i mocno się uśmiechnęłam. -Przytulanie jest moim narkotykiem.- powiedziałam. -Ty jesteś moim narkotykiem.- dodałam bardzo cichutko. On tego nie usłyszał i właśnie teraz tego żałuję. Tak strasznie żałuję!
-"Chłopcy są całkiem inni niż myślałam..."- przeszło przez moją głowę, a w brzuchu poczułam znów te motyle... chociaż tym razem to tak jakby króliki urządzały w moim brzuchu zawody na łaskotki. To było takie straszne... zwijałam się z tego bólu, ale nie dałam po sobie znać.
W końcu nadszedł moment gdy coś musiało przerwać tą piękną chwilę, w której mogłam całkowicie zapomnieć o moich problemach. Zadzwonił telefon.
-Słucham?- powiedziałam przykładając urządzenie do prawego ucha.
-Skarbie? Co tam u ciebie słychać?- usłyszałam jak zwykle wesoły głos mamy.
-Dobrze...
-Chłopcy żyją?- zmartwiła się.
-Dość nietypowe pytanie, ale... tak.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie.
-No dobrze... no to pa pa, skarbie moje.
-Pa pa...- pożegnałam się z nią.
-Kto to?- zapytał Niall gdy odłożyłam telefon na miejsce.
-Mama... a któż inny to mógłby być?
-Nie wiem...- spuścił głowę. Wstał i wyszedł, a ja poszłam za nim. Skręcił w lewo i poszedł do swojego pokoju, za to ja pobiegłam na dół. Gdy zbiegłam po schodach na parter wpadłam na Harry'ego, a on cały się zarumienił i głupkowato uśmiechnął.
-Hej..- powiedział lekko skrępowany.
-Hej!- odpowiedziałam wesoło... i właśnie teraz czuję się inaczej. Zazwyczaj to ja mówiłam cicho i z krępacją. Coś tu jest nie tak, ale jeszcze nie wiem co...
Oboje poszliśmy w swoim kierunku. Ja pod schody, on na górę. Po jakimś czasie do salonu wszedł Niall. Usiadł na kanapie, a ja wstałam i podeszłam do niego.
-Niall..?
-Tak?- zapytał.
-Dlaczego Harry... on tak dziwnie się przy mnie zachowywał?
-To znaczy?
-Wydawał się taki skrępowany i się rumienił..- powiedziałam cicho.
-Em... wiesz.... wydaje mi się, że mu się podobasz.- uśmiechnął się blondyn. Nie zrozumiałam tego.. jak to mu się podobam? Co to niby znaczy?
-A co to znaczy?- zdziwiłam się i oparłam głowę na ramieniu irlandczyka. Zamyślił się.
-No wiesz... eh... ciężko to wytłumaczyć, ale dziwi mnie fakt, że nie wiesz co to znaczy.- skrzywił się. Udawałam, że tego nie słyszałam. To przecież nic takiego nie wiedzieć czegoś, prawda?
-Ale jak to jest kiedy się w kimś zakochuje?- zapytałam po dłuższej chwili całkowitego milczenia.
-Hm... no, przy tej wyjątkowej osobie czujesz się całkiem inaczej. Czujesz takie dziwne uczucie w brzuchu... takie, takie...
-Motylki?
-Tak! I chcesz być cały czas blisko tej osoby. Traktujesz ja całkiem inaczej niż pozostałe i... często mimo to wszystko nie masz odwagi jej to powiedzieć.- wytłumaczył.
-Więc po co kogoś kochać skoro i tak się mu tego nie powie?- zdziwiłam się.
-Dobre pytanie...- odpowiedział blondyn i wstał z kanapy. Odszedł, a ja pozostałam tu sama.
-Podsumowując... kiedy człowiek się zakocha czuje się tak, jak ja przy Niallu...- powiedziałam rumieniąc się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz