sobota, 19 października 2013

Rozdział 4

<8 stycznia 2012 rok>
Leżę w łóżku. Już zasypiam. Moje powieki powolutku się zamykają, a przed oczami mam tylko ciemność. Zasnęłam, ale mój mózg nadal pracuje...
---Śnię...---
"Jestem sobie pod schodami i rozmyślam. Podchodzi do mnie Harry. Patrzę na niego i natychmiastowo odwracam wzrok. On się do mnie przysuwa. Ja natychmiast przesuwam się w prawą stronę. On dalej się do mnie przysuwa, a ja odsuwam się.
Nie miałam już gdzie uciekać, więc on to wykorzystał i przysunął się do maksimum. Nasze ramiona się zetknęły. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, jakby skakał mi tam jakiś królik. On zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Uśmiechnął się i...
jestem w całkiem innym miejscu. Właściwie to w moim pokoju... przede mną jest Harry, a naokoło mnie stoi reszta chłopców. Harry położył ręce na moich ramionach i pojechał nimi w górę. Po chwili obie jego dłonie leżały na mojej szyi. Poczułam jak się na niej zaciskają i brakuje mi powietrza, a reszta zespołu wbija mi noże, z każdej strony...
---Real---
-A!- pisnęłam budząc się nagle. W moich oczach zagościło przerażenie. -Oni na prawdę mnie zabiją...- wyszeptałam i położyłam się z powrotem do łóżka.
Rano spojrzałam na mój telefon. Odblokowałam ekran i ogarnęłam fakt, że mamy już godzinę 10:27. Zerwałam się z łóżka i wzięłam ubrania z szafy. Pobiegłam do łazienki się przebrać.
Ubieranie się na czarno nie było w moim stylu, ale dzisiaj wyjątkowo..
Jem pyszne śniadanie i resztę dnia spędzam na laptopie słuchając muzyki i grając w bezsensowne gry. Jednak to sprawia mi przyjemność. Inaczej przecież bym tego nie robiła.
Gdy zbliża się pora obiadu wstaję i idę do kuchni. Nie ma tam mamy robiącej jakiegoś pysznego dania.
-Sara!- słyszę jak mnie woła. Idę, więc na górę do jej sypialni. Widzę, że coś szykuje i pakuje.
-Co jest?- pytam.
-Możesz za mnie przygotować ziemniaki na frytki? Bo jak widzisz skarbie jestem troszeczkę zajęta. To co? Idziesz na to?- zapytała uśmiechając się.
-Jasne.- odwzajemniłam uśmiech i zeszłam na dół zrobić to o co mnie prosiła. Obierałam po kolei ziemniaki. Wzięłam następnego, a do kuchni wszedł Niall. Przestraszona odwróciłam się. Od razu przypomniał mi się ten sen z dzisiejszej nocy...
Zareagowałam natychmiastowo. Rzuciłam ziemniakiem prosto w jego krocze. Ponieważ moje rzuty są bezbłędne i tym razem trafiłam. Dostał tym niewinnym ziemniakiem w czuły punkt i upadł na ziemię. Aż mi się go szkoda zrobiło... nie, jednak nie.
Odwróciłam się nie zwracając uwagi na leżącego na podłodze Nialla, który zwijał się z bólu. Powróciłam do obierania ziemniaków. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam... on leży na podłodze, a ja mam na sobie sukienkę...
-"Nieważne. On i tak ma teraz inne zajęcie..."- pomyślałam i dalej robiłam swoje. Do kuchni wszedł Louis i skrzywił się na widok leżącego na podłodze przyjaciela. Szybko pomógł mu wstać i poszli razem do salonu, z dala ode mnie. No i dobrze.
Kiedy byliśmy już po obiedzie mama podeszła do mnie. Była bardzo ładnie ubrana. Miała na sobie śliczną apaszkę, której jej zazdrościłam.
-Skarbie, muszę wyjść. Mam nadzieję, że nie zrobisz nic chłopcom.- powiedziała i lekko się do mnie uśmiechnęła. Kiwnęłam głową na znak, że się postaram, ale tylko z tego powodu, że mama tak chce. Inaczej na pewno nie litowałabym się nad nimi.
-No dobrze...- wymamrotałam, a ona podeszła do drzwi wyjściowych. Pomachała mi ręką na pożegnanie i wyszła. Ja usiadłam w moim kąciku i bacznie obserwowałam ruchy chłopców.
W końcu zrobiłam się senna i zamknęłam oczy. Bałam się, ale moje zmęczenie było silniejsze od strachu. Po prostu odpłynęłam. [...]
Obudziłam się nie w moim przytulnym kąciku pod schodami tylko w swoim łóżku. To nie mogła być magia. A może..? Nie, to nawet nie wchodzi w grę.
-"Któryś z nich musiał mnie tu przynieść..."- pomyślałam. Wzdrygnęłam się na myśl, że któryś z nich mnie dotykał. Po co by to robili skoro chcą mnie zabić? Gdyby chcieli mnie zabić to nie robili by takich rzeczy, które wzbudzają we mnie poczucie bezpieczeństwa.
Na pewno nie zrobił tego ani Zayn, ani Liam, ani też Niall, no bo... zaatakowałam ich. Hm... a Niall to już tym bardziej. Po tym jak rzuciłam w jego krocze ziemniakiem... auć.
Porzucam tą gromadę przeróżnych myśli i wstaję z łóżka. Podchodzę do szufladek przy półce i z jednej z nich wyciągam nóż...
-Teraz już nic mi nie zrobią.- uśmiechnęłam się leciutko. Otworzyłam drzwi mojego pokoju i wyszłam na korytarz. Zeszłam na dół po schodach i zobaczyłam chłopców siedzących na kanapie. Pierwsze co mi przyszło do głowy to ich przestraszyć, więc cicho podeszłam i kiedy byłam już centralnie za nimi uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Hej.- a oni odwrócili się i aż podskoczyli z przerażenia. Jedynie Niall spadł z kanapy.
-Po co ci nóż!?- zapytał przestraszony Harry. Ja tylko wzruszyłam ramionami i odeszłam. Usiadłam tam gdzie zazwyczaj i zaczęłam rozmyślać.
-Idź zabierz jej ten nóż!- usłyszałam szepty z ich strony. Już po chwili zobaczyłam jak Niall wstaje i ostrożnie do mnie podchodzi. Nóż leżał niedaleko mnie.
On ukucnął i wyciągnął rękę po nóż. Spojrzałam na niego i także wyciągnęłam rękę po nóż. Ja położyłam ją pierwsza na moim celu, a on położył dłoń na mojej. Czułam się jakoś tak... bardzo niezręcznie i krępująco. Mimo wszystko spojrzałam mu w oczy.
Puściłam rękę, bo stało się to dla mnie aż straszne, a Nialler zabrał nóż i zaniósł go do kuchni. Przez cały ten czas obserwowałam go. Wydał mi się... taki inny. Może dlatego, że nie był taki jak Harry? On nie przysuwał się do mnie tak tragicznie blisko, a to z ręką... to był przypadek.
-Jestem!- usłyszałam wesoły głos mamy. Szybko wstałam i podbiegłam do niej. Przytuliłam ją najmocniej jak tylko potrafiłam i wróciłam na swoje miejsce. Ona podeszła do chłopców.
-Nie zrobiła żadnych głupstw?- zapytała.
-Nie.- pokręcił przecząco głową Harry i uśmiechnął się. [...]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz