Wczorajszy dzień był dziwny. Wczoraj wieczorem na drzwiach mojego pokoju postawiłam cegłę. To tak na wszelki wypadek gdyby któryś z nich chciałby tu wejść.

Pobiegłam szybko do łazienki i założyłam moją sukienkę. Rozczesałam włosy i zrobiłam swój codzienny makijaż.
Jak dobrze mieć własną łazienkę. Inaczej to mnie by trafiła cegła, którą postawiłam na drzwiach. Usłyszałam wielki łomot, więc wbiegłam do pokoju. W drzwiach stał przestraszony Louis, a obok niego leżała ciężka cegła.
-To by mnie zabiło!- krzyknął, a ja podeszłam i podniosłam cegłę. Wyrzuciłam ją przez okno, ale najpierw sprawdziłam czy nikogo tam nie ma. Lou stał tak w drzwiach i nic nie mówił.
-Długo jeszcze tu będziesz?- zapytałam, a on zrobił trzy kroki do tyłu. Ominęłam go i zeszłam na dół. Byli tam wszyscy, a mama przygotowywała śniadanie. Gdy wszystko już było gotowe szybko zjadłam by nie przebywać za długo tak blisko nich. Pobiegłam do salonu i jak zwykle usiadłam pod schodami.
Jednak po jakimś czasie wstałam i poszłam na górę do mojego pokoju. Usiadłam na krześle przy biurku i podciągnęłam nogi pod siebie. Schowałam głowę w kolanach. Nagle zobaczyłam jak drzwi się uchylają, a zaraz potem zobaczyłam twarz Harry'ego.
Wyjęłam nóż z szuflady biurka i rzuciłam nim w Hazzę. Nóż przeleciał nad jego ramieniem i wbił się w ścianę.
-Czy to jest nóż?- zapytał zdziwiony.
-Tak...- odpowiedziałam cicho.
-Chciałaś mnie zabić!?- wykrzyknął.
-Może...- wymamrotałam co bardzo go zdziwiło.
-Wiesz... twoja mama chciała żebyś zeszła na dół.- powiedział powoli i uciekł. Wstałam z krzesła. Wyciągnęłam nóż ze ściany i odłożyłam go na miejsce. Zeszłam na dół. Była tam mama. Stała przed drzwiami z walizką.
-Gdzieś jedziesz?- zapytałam cicho kiedy ją zobaczyłam.
-Skarbie... mam w pracy bardzo dużo problemów i spraw, muszę na miesiąc wyjechać. Teraz szukamy i budujemy nowy dom dla chłopców, jestem tam potrzebna, a to... dość daleko stąd. Rozumiesz mnie, prawda?
-Ale, to znaczy, że zostanę tu sama...?- zasmuciłam się.
-Nie będziesz sama. Chłopcy nadal tu będą.- uśmiechnęła się, co wywołało u mnie przerażenie. Spojrzałam na nich, a potem znów na mamę.
-Ale jak to?
-Nie rób głupstw skarbie, dobrze? Za jakiś czas się z tym oswoisz i będzie już dobrze.- uśmiechnęła się i przytuliła mnie. Wyszła, a ja z przerażeniem spojrzałam na NICH.
Obiecałam sobie, że już nie będę tak się zachowywać, bo mama nie byłaby zadowolona gdym im coś zrobiła. Poza tym wydawali się mili... jak na chłopaków.
Cóż, tylko Harry mnie przerażał. Nie chcę żeby coś mi zrobił,tym bardziej, że wtedy się tak do mnie przysuwał... wzdrygnęłam się na samą myśl o tym. [...]
-----------------------------------------------------------------
Znów króciutki rozdział. Wiem, ale to ze zwyczajnego braku weny, ale spokojnie, następne na pewno nie będą aż tak krótkie. =3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz