-Tragedia!- słyszę głos mamy. Siedzę pod schodami, to taki mój osobisty kącik z dala od wszystkiego. Tu rozmyślam i poddaję się marzeniom.
-Co się stało?- pytam zdziwiona. Mam rzuca torebkę na kanapę i siada przy stole. Opiera ręce o stół. Widzę, że coś jest nie tak, ale tylko czekam na odpowiedź.
-Jakieś directionerki odnalazły dom chłopców i teraz pół Londynu skanduje "Chcemy One Direction, chcemy One Direction!". To bardzo poważna sprawa... teraz musimy załatwić im nowy dom zdala od wrzeszczących fanek!- zadręczała się.
-Yhym.- burknęłam. Mało mnie interesowały problemy tych dziadów. Moja mama była bardzo zdenerwowana. Co niby teraz mają robić? Nie wiem i szczerze to gówno mnie to obchodzi. Niech robią co chcą byle z dala ode mnie.
*PUK! PUK!*
-Proszę!- krzyczy mama, a przez drzwi wchodzi znajomy mi już mężczyzna. To pracodawca mojej mamy. Czyli manager tego zespołu... tego, no... One Direction. Mama jest jego asystentką. Razem muszą się uporać ze wszystkimi problemami.
-No i co teraz robimy? Chłopcy muszą na co najmniej 2-3 miesiące zamieszkać w hotelu.- powiedział Simon, bo tak miał na imię owy mężczyzna. Siedziałam tak cicho jak mogłam żeby tylko mnie nie zauważył. Pod schodami po prostu nikt nie mógł mnie zobaczyć. Dlatego też tam często przesiaduję. Zwłaszcza gdy do naszego domu przyjdzie jakiś facet.
-Hm... w sumie to nie muszą.- powiedziała nagle mama, a Simon posłał jej zdziwione spojrzenie.
-Jak to?- zapytał.
-Mogą za ten czas mieszkać tutaj.- uśmiechnęła się mama.
-Na prawdę? A co na to Sara?- dociekał jeszcze lekko zmartwiony co było można rozpoznać w jego głosie.
-Na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu. Jedź po chłopców. Mamy cztery wolne pokoje.- powiedziała radośnie mama. Simon wyszedł z naszego domu, a mama podeszła do mnie. Popatrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
-Oni u nas w domu?- zapytałam cicho.
-To tylko kilka dni.- powiedziała mama.
-Miesięcy...- poprawiłam ją natychmiastowo. Odeszła ode mnie i chyba skierowała się ku drugiemu piętru. Zostałam w miejscu, w którym spędziłam cały dzisiejszy dzień. Mama wróciła na dół. Czułam się bardzo zakłopotana, no bo... skoro oni będą w naszym domu to co ze mną?
-Ehh...- westchnęłam i wzięłam do ręki telefon. Była godzina 12:20 równo. Po jakichś dziesięciu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama szybko podeszła i je otworzyła. Coś mówiła, ale nie słyszałam co, bo miałam słuchawki na uszach.
Jednak po chwili zrozumiałam co się dzieje... oni już przyjechali. Widziałam jak po kolei wchodzą do salonu. Mieli ze sobą spore walizki. Nie znałam ich osobiście, ale mama mi o nich opowiadała. Oni pewnie też mnie nie znają, ale ja znam ich imiona.
-Harry, Louis, Liam, Niall i Zayn.- powiedziałam cichutko patrząc po kolei na wymieniane osoby. Skoro oni mają teraz z nami mieszkać to co będzie się tu działo?

W każdym razie przyciągnęłam uwagę jednego z nich. Był nim... em... Harry, tak to Harry. Szedł w moją stronę. Chciałam uniknąć jakichkolwiek kontaktów z tym człowiekiem. Szybko odwróciłam od niego wzrok. Miałam nadzieję, że to jakoś pomoże, ale on nadal zmierzał w moim kierunku.

-Fiu!- odetchnęłam gdy zniknął mi z oczu. Nie zdążył do mnie nawet podejść, a ja już miałam ochotę uciec. Na szczęście moja mama o tym wiedziała. Ona jest kochana. Zawsze mi pomaga i teraz także to zrobiła. Gdybym nie była sobą na pewno by go nie zawołała, a jednak...
Następnego dnia gdy wstałam z łóżka poszłam do łazienki. Uczesałam włosy i zrobiłam sobie makijaż. Zorientowałam się, że nie wzięłam ubrań. Wróciłam do swojego pokoju i wzięłam przygotowany wczoraj wieczorem zestaw.
Wróciłam do łazienki i włożyłam na siebie sukienkę w róże. Założyłam bransoletkę na lewą rękę i wyszłam na korytarz. Skierowałam się na dół. Na kanapie siedziała mama z laptopem na kolanach. Obok niej siedział Liam i Zayn. Oglądali telewizję. Obok był też Niall. Jadł coś. Harry i Louis pewnie jeszcze spali. Weszłam cichutko do kuchni, tak żeby nawet mnie nie usłyszeli. Zjadłam sobie grzanki z serem i szynką i przeszłam niezauważalnie za kanapą. Usiadłam w moim cichym kąciku pod schodami i zaczęłam rozmyślać.
-"A co jeżeli oni mi coś zrobią?"- zadręczałam się pytaniami najwyższego sortu. Nie wiedziałam co mam zrobić kiedy w moim domu jest piątka niebezpiecznych chłopaków.
-Sara, nie usiądziesz z nami?- mama najwyraźniej mnie zauważyła. Wytrzeszczyłam oczy. Ona chyba chciała mnie jakoś przekonać do tych potworów.
-Nie dzięki.- powiedziałam cichutko. Zastanawiam się czy w ogóle to usłyszała. W każdym razie oni chyba nie. Mama odłożyła laptopa i poszła do kuchni. Usłyszałam kroki na schodach i już po chwili widziałam uśmiechniętą twarz Harry'ego. Usiadł na kanapie z resztą zespołu.
Ja wstałam i skierowałam się ku kuchni. Nagle bransoletka spadła mi z ręki. Widocznie za luźno ją zapięłam. Schyliłam się aby ją podnieść. Po prostu czułam na sobie cztery spojrzenia chłopców siedzących na kanapie za mną. Szybko podniosłam co moje i odeszłam.
Weszłam do kuchni i usiadłam na stojącym tam krześle. Czułam się tak niezręcznie gdy podnosiłam tą bransoletkę. To było strasznie krępujące.
-Oni są straszni!- powiedziałam prawie płacząc do mamy. Popatrzała na mnie zdziwiona. Poprawiłam włosy i podeszłam do niej.
-Skarbie... oni ci nic nie zrobią. Ja ci to obiecuję.- uśmiechnęła się. Zostałam sama w kuchni, ponieważ ona wróciła do salonu. Poszłam w jej ślady i usiadłam pod schodami. Tym razem się pilnowałam i nie uniosłam nóg do góry. Słyszałam jak mama mówi coś po cichu do Harry'ego.
Wzięłam poduszkę i przestraszona przycisnęłam ją do klatki piersiowej. Zobaczyłam, że podchodzi do mnie ten chłopak o ciemnobrązowych lokach.
-Jestem Harry.- powiedział i uśmiechnął się do mnie.
-Sara.- wymamrotałam trzymając usta przy poduszce.
-Wiesz... uważam, że masz...- zaczął, ale rzuciłam w jego twarz poduszką.
-Zostaw mnie!- wykrzyknęłam, a reszta zespołu siedząca na kanapie odwróciła się w naszą stronę. Harry wziął poduszkę, którą w niego rzuciłam i położył koło mnie. Uznałam to za zbyt bliski kontakt, więc uderzyłam go w rękę.
-Au!- powiedział łapiąc się za nadgarstek. Chyba trochę drapnęłam go moimi tipsami... -Za co to?- zapytał zdziwiony. Nie odpowiedziałam. Tylko patrzałam na niego. Obserwowałam każdy jego ruch i badałam wzrokiem całe jego ciało.
Za to on zatopił wzrok w moich szmaragdowych oczach. Milczałam i czekałam aż odejdzie, ale on przysunął się do mnie. Było to dla mnie nie do przyjęcia. Natychmiastowo się odsunęłam. Harry nie dawał za wygraną. Przysunął się do mnie bliżej.
-Odejdź stąd zboczeńcu!- krzyknęłam na niego. Szybko się odsunął. Wstałam oburzona i odeszłam. Harry także wstał i usiadł na kanapie z resztą chłopców. Mama patrzała na mnie takim... karcącym wzrokiem, a ja tylko niewinnie spuściłam głowę.
Pobiegłam na górę do mojego pokoju i usiadłam na łóżku. Po chwili weszła mama.
-Co się dzieje skarbie?- zapytała troskliwie.
-Oni się dzieją... widziałaś co on mi chciał zrobić!?- zapytałam i rzuciłam jej przestraszone spojrzenie. Mama przecząco pokręciła głową.
-Przestań, proszę. Oni na prawdę ci nic nie zrobią.- próbowała mnie uspokoić. Jednak to było dla mnie oczywiste... chcą mnie pobić i w ogóle. Oni chcą mnie skrzywdzić i ja to czuję.
-Ale... ja się boję. Są... grh.... to po prostu chłopcy!- wykrzyknęłam. Mama zdziwiła się. Położyła mi palec na ustach i wskazała na uchylone drzwi.
-Ciszej.- powiedziała.
-Ehh...- westchnęłam. Mama wyszła z mojego pokoju. Po chwili i ja skierowałam się na dół. Usiadłam jak zwykle pod schodami i poddałam się myśleniu.
Miałam na uszach słuchawki, więc nie dobiegały do mnie ani głosy ani inne dźwięki z zewnątrz. Byłam zapatrzona w jedno szczególne miejsce. Pod schodami było miejsce, które kiedyś po prostu mnie odrarzało, ale później położyłam tam kolorowe poduszki i wytarłam wszystkie kurze. Zawiesiłam tam różne ozdoby, które dodawały temu miejscu uroku. Była tam też mała lampka.
Teraz zapaliłam ją, bo zaczęło się już ściemniać. Siedziałam tam cichutko i obserwowałam po prostu każdy ruch chłopców siedzących na kanapie. [...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz